07.11.

Listopad...

Cofając się lata wstecz zdaję sobie sprawę, że cierpiałam na depresje. Lata liceum to był koszmar pod tym względem. Jedna jedyna znajomość pozwoliła mi przetrwać ten koszmar a następnie poznałam Adika. Zamienił wszystkie szare dni na magię, która nas zbudowała, nasz związek. Jeden jedyny raz pamiętam, kiedy przyjechał a ja siedziałam markotna, na łóżku, gapiłam się w siną późnolistopadową dal przez uchylone okno... "Kotek, wszystko dobrze?" zapytał... a ja sie rozbeczałam... był to nagły, wyłaniający sie nie wiadomo skąd płacz, opanował całe moje ciało do tego stopnia, że nie umiałam się uspokoić przez długi czas.
Od tej pory pokochałam deszczowe dni... Najpierw bez słowa ucałował moje oczy, a potem kochał się ze mną o nic nie pytając. Leżałam rozmyślając o tym, co się przed chwilką stało a wtedy on wstał, ubrał się i mnie, wziął do piwnicy, wyciągnął rowery i pojechaliśmy nad nasze jezioro. Ten dzień zmienił całe moje życie...

Do dziś marzy mi się ten sam widok zza okna, w deszczowy szary dzień, duże wygodne łóżko z ciepłą pościelą i my, na tym łóżku, wtuleni, jak wtedy...


Listopad... To też miesiąc mojego uzmysłowienia sobie, jak bardzo tęsknię za moim tatą...
Nasza sypialnia...
Ja leże naga, na plecach, zamykam oczy... Adi krząta się wokół łóżka, zbiera ubrania zz podłogi i zaczyna sie ubierać...
Wtem wybucham płaczem. Pierwszy raz, pół roku po śmierci mojego taty... Ryczę jak dziecko, łkam aż tchu mi brak... Nigdy nie zapomnę przerażonej miny Adika, i przypuszczenia, czy czasem nie jest winny tych łez.
A ja tylko przypomniała sobie jaki piękny uśmiech miał mój tata...

Listopad to miesiąc moich urodzin.

Liście opadły
Dzieci chorują
Wraca era na puzzle
King puka mnie po ramieniu i kłania się z 3 książek, zwłaszcza z jednej, po którą sięgnę najpierw... "wiatr przez dziurkę od klucza"
Adikowy różaniec na naszym łóżku koi mój wzrok
Teraz w listopadzie nastanie też nowa era naszego małżeństwa, mam nadzieję, że na dobre...
Listopad będzie też wspomnieniem odnowienia duchowego Adika Agatki, do tej pory sceptycznego i kpiącego.

Listopad to nieustanne zachcianki na kakao, to częsta prośba o masaż stóp, to chęć spania nago przy mężu, to zapach zwiezionego drzewa z lasu, to szum liście pod butami, głośniejsze niż zwykle dzwony kościelne, to katary i inne choróbska spotęgowane czasem 3w1.

Kocham listopad.
Listopad to ja.

Komentarze

  1. Potrafię zrozumieć co czułaś...
    Moich rodziców i Brata odwiedzam na cmentarzu...
    I tegoroczny początek listopada był dla mnie szczególnie trudny
    Łzy płynące z oczu... wspomnienia naszych wspólnych dni...

    Wspaniale, że poznałaś Adika :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie dziś pada, choć ja akurat nie przepadam za takimi dniami, szczególnie gdy siedzę w domu z przeziębionym dzieckiem...
    Ty oswoiłaś swój listopad - dobrze to czytać. Wzruszające są Twoje słowa o Mężu i Tacie. Trzymaj się ciepło, dużo zdrowia i uśmiechu życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Listopad i styczeń to dwa miesiące,które wyzwalają we mnie moja mroczną naturę

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też przepłakałam wczoraj połowę dnia świętując w ten sposób kolejną rocznicę swoich urodzin.

    ty przynajmniej masz kogoś na kim masz oparcie i kto cię kocha i może z tobą dzielić smutni i radości......jak przetrwać ten czas kiedy się nie ma nikogo?

    OdpowiedzUsuń
  5. oczyszczająca siła łez i moc prawdziwej miłości:) potrafią przynieść ulgę i pocieszenie nawet w najgorszych chwilach:) ja... nie potrafię płakać. i prawdziwej miłości też- może jeszcze- nie znalazłam, a na dodatek nie cierpię listopada:(

    nie wiem co chodzi Ci po głowie ale zapewniam, że to nie to.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozgadana

Wakacyjne rozsterki życiowe...

rzecz o jajach!